Ciasteczka idealne w swojej prostocie. Prawie bez pracy, pracuje tylko mikser. Takie same można kupić na stacjach, w knajpach. Duuże, kruche, czekoladowe, amerykańskie. Domowe są bardziej kruche, troszkę mniej wyrośnięte. Przypominają polskie "pieguski", których ze względu na rodzynki, raczej unikam. Problem z tymi ciasteczkami? Są słodkie. Za słodkie. Nawet dla największych łasuchów. Stąd mój sekretny składnik, który słodycz podkreśla w niewielkiej ilości, w większej natomiast, doskonale ją przełamuje.
Idealne z mlekiem, to nie bajka, jest w tym jakaś magia. Baardzo kruche. Doskonałe do słoika, na drugie śniadanie i jako posiłek regeneracyjny na długim noworocznym spacerze :-)

Składniki na ok. 4 blaszki po 9 dużych ciasteczek
-2 szklanki mąki pszennej
-200 g cukru
-cukier waniliowy
-łyżeczka soli
-2 jajka
-200 g masła
- pół łyżeczki sody
-200 g czekolady
-100 g posiekanych migdałów. 

Masło w temperaturze pokojowej ucieramy z cukrem, długo ok. 5 minut, aż masa będzie biała i puszysta. To nie muffiny, tutaj składniki muszą się połączyć idealnie :-) dodajemy jedno jajko, miksujemy, drugie, na końcu mąkę pomieszaną z sodą. Ucieramy, piekarnik nastawiamy na 180 stopni. Czekoladę łamiemy na naprawdę małe kawałeczki, jeżeli będą zbyt duże, czekolada się przypali. Mieszamy ciasto z czekoladą delikatnie, łopatką. Ciastka układamy łyżką na blasze, im więcej ciasta nałożymy, tym większe będą cookies, ciasto "rozleje" się na zupełnie płasko. Przed włożeniem do piekarnika ciasteczka posypujemy lekko grubą solą.  Piec ok.15 minut, aż brzegi będą zrumienione. Uwaga! Ciastka są bardzo miękkie, należy na chwilę pozostawić je na blasze. Twardnieją kiedy tracą temperaturę.
Smacznego!