Od początku studiów granola jest prawie podstawą mojej diety. Jem ją na śniadanie, zamiennie z owsianką, jaglanką, ale często i na kolację. Taką z jogurtem, albo z mlekiem. Najczęściej zimnym, bo szybciej...Najczęściej też kupowałam taką granolę w opakowaniu "na raz", z kawałkami czekolady, z fistaszkami. Z pełną świadomością, że to nie jest coś, od czego się chudnie, nie jest też jakaś bardzo zdrowa. Ta ze sklepu ma dużo tłuszczu i wszystkiego tego chemicznego, czego mieć nie powinna.
Domową robi się błyskawicznie, można do niej dodać wszystko, na co mamy ochotę. Przepis, który podaję można dowolnie modyfikować dodając inne bakalie, suszone owoce, kawałki czekolady, siemię lniane, sezam, wszystko, czego dusza zapragnie. I z pewnością jest dużo tańsza.

Potrzeba:
 -ok. 400 g dowolnych płatków owsianych owsianych
 -100 g wiórków kokosowych
 -100 g suszonej żurawiny
 -100 g słonecznika
 -pół szklanki mleka
 -dwie duże łyżki miodu
 -trzy łyżki cukru

W dużej misce dokładnie mieszamy płatki, bakalie i cukier. Podgrzewamy mleko i miód, nie zbyt długo, nie muszą się zagotować, ważne, żeby były ciepłe. Piekarnik nastawiamy na 200 stopni. Do płatków dolewamy mleko z miodem, mieszamy, aż całe płatki trochę nasiąkną (błyskawiczne wciągnął płyn szybciej). Na blachę wyłożoną papierem przesypujemy płatki, musi powstać płaska, najlepiej równa warstwa. Płatki wstawiamy do piekarnika, co kilka minut (w piekarniku gazowym częściej) płatki mieszamy, przewracamy. Najlepiej robić to w momencie, kiedy płatki od dołu zaczynają robić się złote. Pieczemy tak długo, aż cała granola nabierze złotobrązowego koloru, ale uwaga! Bardzo szybko się przypala!
Smacznego!